Sprzedaję ten mikrofon, bo – nie będę owijać w bawełnę – próbowałem zostać gwiazdą YouTube’a.
Tak, ja.
Człowiek, który nie potrafi nawet nagrać głosu na sekretarce, bo dostaje ataku paniki na dźwięk własnego „yyy… halo?”.

Ale wziąłem się w garść.
Mówię: „Będę nagrywał podcast o życiu!”, „Zrobię recenzje technologii!”, „Nagram kurs gotowania!”.
Rode VideoMic Go – idealny sprzęt: leciutki, poręczny, czysty dźwięk jak z profesjonalnego studia.

No i co?

Pierwszy odcinek:
10 minut mojego kota, który darł się w tle jak syrena strażacka.

Drugi odcinek:
Mikrofon pięknie zebrał każdy mój oddech. Każdy.
Tak dokładnie, że brzmiałem jak pociąg parowy walczący o życie.

Trzeci odcinek:
Włączyłem mikrofon, włączyłem kamerę, otworzyłem usta…
i usłyszałem zza ściany mojego sąsiada, który zaczął śpiewać „Jesteś szalona” w wersji turbo disco.
Mikrofon złapał to tak ładnie, że mógłbym mu zrobić teledysk.

Czwarty odcinek się nie wydarzył.

Tak więc sprzedaję Rode VideoMic GO, bo:

• działa za dobrze,

• nagrywa każdy szczegół, nawet te, których wolałbym nie słyszeć,

• i przypomina mi moje krótkie, ale intensywne marzenie o karierze internetowej, które zakończyło się szybciej niż mój zapał do biegania (czyli po około 12 minutach).

Stan — dobry.
Mikrofon nawet mnie nie zdążył znienawidzić, a to naprawdę rzadkość.

Jeśli masz psa, który szczeka, sąsiadów, którzy śpiewają, kota, który komentuje życie lub dzieci, które krzyczą – on to wszystko zarejestruje.
Ale jeśli masz <em>prawdziwy plan</em> i <em>motywację dłuższą niż moja</em> – to będzie Twój najlepszy partner.

Kup go i nagrywaj.
Ktoś powinien mieć szansę zabłysnąć — skoro nie ja, to może Ty.