Winobranie 2021 i rok 1945 (i późniejsze lata powojenne) przedziwnie łączą się razem w 9 - dniowych przygodach trzech sąsiadów, mieszkających przy jednej z poniemieckich uliczek średniego miasta.
Po pracy, łącząc to jakoś z domowymi obowiązkami, Sławomir, Paweł i Hubert sprawdzają jak bawią się ludzie podczas Winobrania (znajomi i nieznajomi), na rynku wokół ratusza, na winnicach… Los ich czasem nieprawdopodobnie zwodzi…
Spotykają ludzi, których znają albo których… mogli znać. Po winie można pogadać z duchami dawnych mieszkańców ich własnych willi, domu kultury do którego chodzili w młodości, apteki, przychodni z których korzystały ich Mamy. Zupełnie nieoczekiwanie dochodzą też do wielkiej tajemnicy tego miasta, do dzisiaj nie wyjaśnionej.
Oglądamy razem z nimi stare zdjęcia z lat 50-tych i 60-tych (są prezentowane w książce). Ale nie są to obrazki z akademii tylko ludzie przy pracy lub w domu, z rodzinami. Okazuje się też, jak dziwne role zaraz po wojnie i w okresie PRL-u pełniły dziś kolorowe i wyremontowane kamienice w centrum i na peryferiach.
Autentyczne fakty i anegdoty związane z osadnikami z Wielkopolski i Kujaw (Bydgoszcz, Inowrocław, Poznań, Wągrowiec, Gniezno, Wolsztyn, Ostrów Wlkp., Krotoszyn), z ich służbowymi wyjazdami na Dolny Śląsk (Gubin, Żagań, Głogów, Z. Góra, Nowa Sól) bohaterowie czytają ze starych listów, które ktoś ze sobą wziął do stolika, albo opowiada im ktoś kogo właśnie spotkali w kawiarnianym ogródku. Chaotyczne to i niedopowiedziane, ale wciąga ich…
Przy tym, na końcu okazuje się też, że w tym wszystkim nie ma żadnego przypadku. Nad wszystkim czuwa para XIX wiecznych literatów związanych przed wojną z tym miastem (Karol v. Holtai oraz Oskar Bierbaum). Ich duchy prowadzą ze sobą pewną grę, w której znaczące role odgrywają nasi trzej bohaterowie z 2021 roku…
Te rzeczywiste wspomnienia wprzęgnięte językiem przygody i fantazji do współczesnego życia, żywa akcja, tajemnice codzienności prowadzą też na końcu do pewnego klucza. W scenerii prawie niczym z Bułhakowa dochodzimy wspólnie z bohaterami do ważnej dla nas wszystkich konkluzji. Niezwykle znaczącej w czasach, gdy coraz więcej naszych dzieci opuszcza swoje miasta, ba, wyjeżdża dalej, gdzieś w świat…
Jak to się mogło udać, aby z krotochwili i zmagań z zaświatów, wrócić na ziemię, znaleźć symptomy optymistycznej przyszłości dla nas samych?
No cóż, przeczytajcie książkę „A my zostajemy w Zielonej Górze”….