Z wielkim żalem sprzedaję mój ulubiony przyżąd asekuracyjny (Mati płakał jak wystawiał). Przerobiłem kilka różnych przyżądów i ten jest moim ideałem. Od kubków zwykłych poprzez te z ząbkami zaciskowymi, czy choćby automaty jak grigri... W pewnym momencie trafił w moje ręce ClickUp i już wiedziałem że to jest to. Bez zbędnej mechaniki. Bez elementów, które mogą się zaciąć. Ale jak tylko wyszedł AlpineUp, dający możliwość podpięcia dwóch lin, albo właśnie zjazdu na jednej przerzuconej w połowie przez stanowisko (wtedy można zjechać i ściągnąć linę bo nie była wiązana) to pozbyłem się wszystkich innych przyżądów jakie miałem. I szczerze polecam każdemu. W tym urządzeniu nie ma się co popsuć ani zaciąć. Jedyny element ruchomy to plastikowa wajha, która ułatwia delikatne i precyzyjne popuszczanie liny podczas zjazdu lub opuszczania asekurowanego. No po prostu sztos.
Mój egzemplarz odkad go miałem to praktycznie nie odpinałem z uprzęży. Nie obijał sie o skały jedynie o ekspresy kiedy to sam szedłem w górę. Wszelkie obtłuczenia na nim, widoczne na zdjęciach pochodzą od sprzętu, nie od przyrody. Widoczne gdzieniegdzie otarcia od liny i od karabińczyka, którym był mocowany. Wszystko widoczne na zdjęciach. Sam karabińczyk, który dodaję do kompletu jest tym, z którym kupiłem AlpineUp. To był i jest zestaw. Na nim też widać, gdzie przyżąd ocierał o karabińczyk. Bo tak on działa. Zamek dla liny stanowi przyżąd i karabińczyk (ostatnie zdjęcie). Nie jest to więc od uderzenia czy obicia, a od standardowej pracy przyżądu.
Sam przyżąd umożliwia asekurację z dołu, z góry...ba, nawet można samemu się asekurować (tak, zrobiłem to zawiązując linę na stanowisku :D ) nigdy mnie nie zawiódł, przy szarpnięciu liny sam się blokuje i wymaga naciśnięcia tylnej częsci w dół (w czym pomaga właśnie wspomniana wcześniej wajha) aby opuścić osobę asekurowaną. Przy samodzielnych zjazdach wystarczy naprężeniem liny zablokować przyżąd i dociskając tył opuszczać się precyzyjnie w dół.