Po dziś dzień rzeź wołyńska wzbudza skrajne emocje. Może dlatego, że przez dziesiątki lat temat ten spychany był na margines społecznej świadomości? Może dlatego, iż okrucieństwo na tak dużą skalę i to dokonywane rękami jednych sąsiadów na innych sąsiadach po prostu ciężko zrozumieć i zaakceptować? A może przez to, że opieranie narodowej, ukraińskiej tożsamości na postaciach morderców budzi szeroki sprzeciw ze strony Polaków? To wszystko kotłuje się ostatnimi czasy w naszej przestrzeni publicznej i to nie tylko za sprawą głośnego filmu Wojciecha Smarzowskiego. Miejmy jednak na uwadze fakt, iż rzeź wołyńska to nie tylko liczby ofiar i morderców. To nie tylko polityczne uwarunkowania, racje, konsekwencje. Przede wszystkim to historie ludzi, ich osobiste tragedie, dramatyczne ze wszech miar przeżycia.
Witold Szabłowski jako pierwszy szuka odpowiedzi na pytanie, kim byli ci spośród Ukraińców, którzy pomogli wówczas ludności Polskiej. Wyrusza zatem na Ukrainę, by spotkać ostatnich żyjących świadków tamtych dni i od nich dowiedzieć się prawdy. I znajduje ludzi oraz ich wstrząsające wspomnienia. To poruszająca mozaika opowieści, które pokazują nam, iż wojna i zbrodnia ludobójstwa ma najróżniejsze oblicza. Dowiadujemy się zatem, jak to się stało, że jedni spośród Ukraińców przykładali rękę do zbrodni UPA, podczas gdy inni ukrywali Polaków we własnych domach narażając się przez to na straszliwe represje. A pamiętać trzeba, iż niektórzy spośród mieszkańców Wołynia mordowali swoje polskie żony i rodziny, by samemu ocalić życie.