Zbiórki lokalne
Sprzedajesz, kupujesz, pomagasz!
Lutomia Górna

Pomoc dla Agnieszki "Ja, SM i mama".

Trwała do: 12 Sty 2021 09:14

Agnieszka po raz pierwszy usłyszała swoją diagnozę stwardnienie rozsiane (SM) ponad 20 lat temu, ale prawie przez 7 lat choroba niemal nie dawała o sobie znać. Jak sama wspomina, była wtedy młoda, zdrowa i snuła marzenia o swoim szczęściu, jak każda dziewczyna w jej wieku. Kochający mąż, szczęśliwe dzieci i dom pełen miłości – czegóż można chcieć więcej? Niestety choroba ze zdwojoną siłą upomniała się o nią po urodzeniu dziecka. Tak Agnieszka wspomina tamte chwile: „Kiedy nasz syn przyszedł na świat, zamiast ogromu szczęścia, przygniótł nas ciężar choroby. Stwardnienie rozsiane zaatakowało ze zdwojoną siłą, przykuło do wózka inwalidzkiego. Tak bardzo chciałam móc zajmować się moim synem, uczyć go miłości do świata i ludzi, móc wyjść na plac zabaw. W takich momentach każdy na moim miejscu zadawałby sobie to samo pytanie: dlaczego ja? Z chorobą można walczyć, można ją zatrzymać, jeśli ma się siłę do walki. Często tę siłę można czerpać ze wsparcia najbliższych osób. Niestety, kiedy potrzebowałam męża najbardziej, on mnie zostawił. Łzy płynęły strumieniami. Gdy usłyszałam, od człowieka, który przecież przyrzekał mi miłość na dobre i złe, że już mnie nie kocha, nie umiałam się uspokoić. To był, niestety, dopiero pierwszy cios. Rozwód – tak bardzo chciałam mieć to już za sobą. Myślałam, że to, co najgorsze, będzie wtedy już za mną. Wtedy padł kolejny cios. Mąż odebrał mi dziecko. Przecież choroba nie sprawiała, że kochałam mojego syna mniej. Właśnie wtedy kochałam jeszcze bardziej i jeszcze bardziej go potrzebowałam, a on potrzebował mnie. Miał przecież tylko 13 lat. Mogłam już liczyć tylko na pomoc osób, które nigdy nie zostawiły mnie w potrzebie – moi rodzice. Od kiedy tata zmarł, troskliwą opieką otoczyła mnie mama. Sama ma już prawie 70 lat i brakuje jej sił, żeby się mną zajmować. W tym wieku potrzebuje wsparcia i odpoczynku, a całą swoją siłę traci, kiedy opiekuje się mną. Tak bardzo boję się, co będzie ze mną, kiedy jej już zabraknie”. Dzisiaj 44-letnia już kobieta nie chodzi i wymaga całodobowej opieki. Córką zajmuje się 70-letnia mama. Niestety stan zdrowia kobiety pogarsza się, choroba postępuje nieubłaganie i każdego dnia ogranicza jej sprawność, samodzielność oraz zabiera radość i sens życia. Agnieszka ma ogromnie marzenie, chciałabym jeszcze kiedyś stanąć na własnych nogach. Dzięki turnusom rehabilitacyjnym i zabiegom na lokomacie, to marzenie jest coraz bardziej realne. Niestety koszt wyjazdu na taki turnus jest nieosiągalny dla kogoś, kto tak jak Agnieszka, utrzymuję się z renty. Obecnie może sobie pozwolić na rehabilitacje jedynie raz w tygodniu. Życiową szansą dla kobiety jest również zabieg operacyjny CCSVI, który od niedawna jest przeprowadzany we wrocławskiej klinice. Ta specjalistyczną operację polega na udrożnieniu żył wewnątrzczaszkowych co wpływa na polepszenie funkcjonowania osób, które już taki zabieg przeszły. Koszt operacji to 60 tyś. zł. Co może czuć osoba, która dowiaduje się, że jest szansa, by jej choroba przestała być dłużej wyrokiem? Apelujemy z gorącą prośbą do wszystkich ludzi dobrej woli o najmniejszą pomoc, która może urzeczywistnić życiową szansę dla naszej Agnieszki! Razem podarujmy Jej zdrowie!

Zbiórka zakończona!
Dotychczas zebraliśmy: 459 zł
Potrzebna kwota: z 10 000 zł

Dziękujemy!

Wsparło nas 7 osób!